Dotarłam wreszcie do półmetka mojego wyzwania. Chociaż tak właściwie, nie mogę tego już tak nazywać. Nieprawdopodobnie łatwo było mi się przestawić do trybu bycie offline. Dziś, po 4 dniach nie korzystania na co dzień z szybkiej komunikacji przez smartphona jestem zdecydowanie szczęśliwsza i… spokojniejsza.
Z tej perspektywy, w której dziś jestem mogę powiedzieć, ze wyrzucenie social mediów to była najlepsza decyzja, na jaką mogłam sobie pozwolić. Nie czuję się już więźniem, nie łapię kurczowo telefonu, nie rozglądam się, gdy słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Wychodzę z założenia, że nie ma takiej sytuacji, której musiałabym rzucić wszystko aby odebrać telefon. O nie, dość już tej niewoli! Zastanówcie się sami – kto z Was ma dziś taki luksus i może pozwolić sobie na bycie offline?
Umiesz być offline w restauracji?
Od kilku dni mogę obserwować świat nieco innej perspektywy. Zauważam teraz rzeczy, które wcześniej wydawały mi się normalne. Weźmy pod uwagę na przykład prywatny lunch czy kolację z przyjaciółmi. Wchodzimy do restauracji i… jak myślicie, co ludzie najczęściej robią? Wyciągają telefon z kieszeni (o ile w ogóle w tym momencie nie trzymają go już w ręku) i kładą na stół. I dopiero siadają. Tak dokładnie jest – telefon stał się już takim przyjacielem, bez którego nawet prywatny posiłek nie może być możliwy. Myślicie sobie pewnie: nie… mnie to nie dotyczy…. Ale czy na pewno? Mogę się założyć, że podczas następnej wizyty w knajpie bezwiednie tak zrobicie.
Dwa spojrzenia na jeden problem
Kwestia kultury to jedna sprawa. Niestety coraz mniej przeszkadzają nam telefony podczas spotkań. Czasem dochodzi nawet do tego typu absurdu, że podczas lunchu we dwoje, jedna osoba je samotnie (chociaż nie, ze scrollowaniem telefonu przecież, a jakże!) posiłek, druga natomiast wisi na telefonie załatwiając mega ważne sprawy, które jak zwykle nie mogą poczekać 30 min. Znacie to? Tak chcecie żyć? Ja zdecydowanie nie!
Patrząc jednak na takie zachowanie jak na normę, okazuje się, że nawet chcąc spędzić czas tylko we dwoje, koniecznym warunkiem jest wyłączenie telefonów obu osób. Najtrudniejsza jest chyba sytuacja, kiedy jedna osoba zajęta jest swoimi ważnymi sprawami druga natomiast, pamiętając o kulturze przy stole, siedzi i czeka, aż towarzysz skończy rozmowy. I nie wyciąga swojego telefonu. Co wtedy zrobić? Zwyczajnie jeść? Patrzeć się na swojego kompana? Czy może lepiej rozglądać się po ścianach? Chyba każde z tych rozwiązań jest nieco peszące i nie da się wybrać najlepszego. W każdym razie takiej sytuacji nikomu z Was nie życzę.
A co jest drugą sprawą, którą chcę poruszyć w kwestii telefonów na stole? HIGIENA! No właśnie. Teraz szybko przypominajcie sobie, kiedy ostatni raz czyściliście, dezynfekowaliście dwój telefon? Ale tak naprawdę dokładnie, nie tylko przecierając przy okazji odkażania rąk? Zaryzykuję stwierdzenie, że zdecydowana większość z Was nawet tego nie pamięta. A teraz wróćmy do restauracji. Kładziemy telefon na stole, obok sztućców, talerzy – może nawet niekiedy przypadkiem telefon dotknie do sztućców. A potem cały ten wielotygodniowy brud wędruje do Waszych ust. To wszystko, z czego myjecie ręce mydłem kilka razy dziennie lub dezynfekujecie specjalnym płynem. Fuj. Jeśli nie kultura, to może chociaż do Was przemówi i zmusi do zastanowienia, czy naprawdę telefon jest niezbędnym akcesorium na stole podczas posiłku.
Najtrudniejszy pierwsze… wylogowanie!
Dla mnie na szczęście JUŻ nie jest. Piszę już, bo dobrze zdaję sobie sprawę, że miałam podobne przyzwyczajenia. Ale jak to mówią – nadzieja umiera ostatnia – więc jest i nadzieja, że Wam też się uda. W każdym razie ja bardzo trzymam za Was kciuki i apeluję – bądźcie offline! Bycie offline to naprawdę nic strasznego! I jest bardzo fajne i pozytywne!