Skip to content Skip to footer

Kosztujesz 5 groszy, nie więcej. Czyli jak pozwoliliśmy, by giganci deptali nasze prawa

Usiądź wygodnie, bo to, co przeczytasz, wygodne nie będzie. Za to prawdziwe i trochę przerażające.

Noah Buscher/ Unsplash

Wyobraź sobie następujący scenariusz: po długim dniu wreszcie kładziesz się do łóżka. Wyciągasz się wygodnie, wtulasz w plecy ukochanej osoby. W nogach umościł się pies, w łóżeczku obok spokojnie oddycha dziecko. Jest cicho, bezpiecznie. Powieki robią się ciężkie i powoli odpływasz, stopniowo zanurzasz się w ciemność. Znika zmęczenie, uspokajają się nerwy. Jednak nagle dzieje się coś przerażającego. Na ciele czujesz zimny, stalowy dotyk. Kątem oka dostrzegasz milczącą postać pod ścianą.

Próbujesz się zerwać z łóżka, zareagować, krzyknąć, lecz nic się nie dzieje. Jesteś unieruchomiony, nie możesz podnieść głowy, nie drgnie twoja stopa, ręka. W klatce piersiowej czujesz obezwładniający ciężar, zaraz pozbawi cię dopływu powietrza. Serce wali jak oszalałe, narasta panika. Chcesz wrzeszczeć, ale nie możesz nawet szeptać. Jesteś pewien, że umierasz.

Nie bój się. Nie umierasz. Tak naprawdę nie dzieje się nic strasznego.

Doświadczasz właśnie paraliżu sennego, czyli stanu, w którym twoje ciało już zasnęło, ale mózg jeszcze nie chce. Zjawisko od zarania dziejów fascynuje naukowców, którzy szacują, że przynajmniej raz w życiu miało z nim styczność nawet 40 proc. społeczeństwa. Ludzie, którzy na własnej skórze przekonali się, co to znaczy, twierdzą, że paraliż senny to hiperrealistyczny horror: najbardziej makabryczne przeżycie na świecie, coś jak dotyk śmierci. Na szczęście mija tak niespodziewanie, jak się pojawia. Po kilku sekundach odzyskujesz kontrolę nad swoim ciałem. Wraca czucie w rękach i nogach. Możesz mówić. Znów jesteś bezpieczny.

Krista Mangulsone/ Unsplash

A teraz wyobraź sobie nieco inny scenariusz. Jesteś w tym samym pokoju, z tymi samymi, najbliższymi ci ludźmi, otoczenie pozostaje bez zmian. Zasypiasz, wybudzasz się nagle, jesteś bezwładny, sytuacja się powtarza. Z jedną tylko różnicą. Postać, którą wcześniej widziałeś niewyraźnie, nabiera coraz bardziej realnych kształtów. To mężczyzna. Szczupły, wysoki, blady. Masz niejasne wrażenie, że jego twarz przypomina jaszczurzą.

Powoli zbliża się do ciebie. Staje nad łóżkiem. Nie robi nic potwornego — po prostu pochyla się nad tobą, zbliża swoją twarz do twojej twarzy i patrzy. To jakiś obłęd, myślisz sobie, wzbiera strach. Jakim cudem ten obcy człowiek znalazł się w twoim mieszkaniu, jak wszedł do twojej sypialni? Jakby czytał w twoich myślach, na te (niewypowiedziane) słowa potrząsa kluczami. Mówi: przecież sami mi je dałeś.

Nic nie rozumiesz, wciąż nie możesz się ruszyć, serce łomocze, gałki oczne wariują pod na wpół przymkniętymi powiekami. Nagle słyszysz, że dziecko w łóżeczku niespokojnie się porusza. Przebudziło się, zaczyna płakać. Mężczyzna odwraca głowę w jego stronę. Nie, tylko nie to, myślisz gorączkowo, nie waż się go dotknąć! Ale wciąż nic nie możesz zrobić, twoje ciało jest jak ołów. A jaszczur się skrada. Pochyla się nad łóżeczkiem dziecka i… nie, nie robi mu krzywdy — przynajmniej na razie. Bierze je na ręce, wącha jego główkę, gładzi po drobnym ciałku. A ty, przerażony, wijesz się i wyjesz z rozpaczy w swojej niewidzialnej klatce. Jakim prawem ten obcy człowiek wtargnął do twojego życia, depcze twoją prywatność? Jakie ma zamiary? Tymczasem jaszczur wyciąga z kieszeni ciasteczko, wręcza maluchowi, dziecko na chwilę się uspokaja…

Stop. Wystarczy. Już sobie nic nie wyobrażaj. Nie myśl o koszmarach. Bo jeśli czytasz ten tekst — na ekranie komputera lub telefonu — to znaczy, że odrażająca, jaszczurza postać już jest w twoim domu. I właśnie wchodzi w twojej sypialni.

Richard Jaimes/ Unsplash

Wake up call

Nie mówię tego, żeby cię straszyć. Mówię, bo takie są fakty. Spójrz wreszcie prawdzie w oczy: żyjesz tylko częściowo w realu, coraz więcej czasu spędzasz w wirtualnych bańkach. I o ile w „prawdziwym” świecie zrobiłbyś pewnie wszystko, by ochronić siebie i swoich najbliższych, o tyle w wirtualu w ogóle o tym nie myślisz.

A gdyby ktoś zapytał cię: „Na ile wyceniasz życie swoje, na ile wyceniasz życie najbliższej ci osoby?” pewnie odparłbyś, że to bezsensowne pytanie. Przecież twoje życie jest bezcenne. Ale nie masz racji. Kosztujesz… 5 groszy. 30, jeśli lepiej płacą. Na tyle wyceniają cię ci, którzy sprzedają twój „profil” reklamodawcom. Najpierw oferują ci coś fajnego — jakiś portal, komunikator, aplikację, usługę, funkcjonalność — i mówią: masz, korzystaj, to cię uszczęśliwi, jest za darmo. A gdy już się skusisz, zalogujesz, bez czytania zaakceptujesz regulamin, zabierają się do inwigilacji. Śledzą każdy twój ruch, zbierają na twój temat wszelkie możliwe dane.

Po jakimś czasie znają cię lepiej niż żona czy matka. Po co latarka w telefonie chce mieć dostęp do twojej lokalizacji? W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałeś, ale po się nad tym głowić — kiedy potrzebujesz, korzystasz, bo jest za darmo.

Tak właśnie „za darmo” oddajesz swoje życie, swoją prywatność, bezpieczeństwo swoje, rodziny i przyjaciół. A ludzie, którym przekazujesz informacje, potężnie na nich zarabiają. Oczywiście nie sprzedają twoich danych personalnych (oficjalnie, bo jak pokazała ostatnia afera z Cambridge Analytica, wiemy tyle, na ile nam pozwalają). Oferują ciebie jako „anonimowy” produkt, ale za to odpowiednio sprofilowany — ten, kto płaci za reklamę, chce dotrzeć do ciebie ze spersonalizowanym przekazem. A żeby przekaz był skuteczny, powinien trafił do osoby o określonych poglądach, poziomie inteligencji, zasobności portfela, a nawet orientacji seksualną. I co z tego?

Wciąż jesteś przekonany, że nie dałeś facetowi o jaszczurzej twarzy kluczy do swojego mieszkania? Nie tylko dałeś klucze, ale zaprosiłeś do środka — bo dom stoi na oścież, drzwi i okna są pootwierane. A ty śpisz w spokoju ducha, pozwalając, by ktoś bezkarnie buszował po twoim mieszkaniu. By otwierał lodówkę i grzebał ci w szafach, zaglądał do komody z bielizną, sprawdzał, co masz w koszach na śmieci (wszyscy wiedzą, że to tam często skrywają się najwartościowsze informacje). By kładł się obok ciebie na łóżku, głaskał po szyi twoją ukochanego/ukochaną. Kiedy pewnego razu się przebudzasz i widzisz, jak wrzuca dziecku do łóżeczka zabawki, czujesz, że jesteś sparaliżowany. Myślisz, że nie możesz zrobić nic, tylko patrzeć.
Ale mylisz się, możesz przepędzić intruza, za kilka sekund twoje ciało będzie w pełni sprawne. Tylko od ciebie zależy, czy zareagujesz, czy zechcesz zadziałać.

AJ