Skip to content Skip to footer

Współczesny feminizm okiem zwykłej feministki – precz ze stereotypem!

Mówiąc o feminizmie mam mnóstwo sprzecznych myśli w głowie. Czym dziś jest feminizm? Bo z jednej strony w dzisiejszych czasach od kobiety wciąż się oczekuje, aby była przede wszystkim nienaganną matką i żoną. Z drugiej zaś to, czy nią będzie zależy tylko i wyłącznie od niej. Są oczywiście ludzie, którzy będą taką postawę krytykować, jednak nie uważam, że kobiety czujące bardziej potrzebę samorealizacji niż macierzyństwa będą się tym przejmować. Owszem, przed 89 rokiem kobiecość i kobiece potrzeby w zasadzie nie istniały. Trzeba jednak wspomnieć, że nie tylko dotyczyło to kobiet.

Co z męskością? Ona też w zasadzie istniała tylko gdzieś w czasoprzestrzeni, lecz nie do końca potrafiono ją zdefiniować. Bo i po co? Przecież wtedy zawsze były dwa ośrodki: władza i kościół. I wydaje mi się, że nie miało to znaczenia, że w obu miejscach rządzą mężczyźni. Były inne czasy, inna świadomość społeczna i życie polegało bardziej na przetrwaniu, niż na walczeniu o swoje prawa – a dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Ale o tym napiszę innym razem. Wróćmy więc do tematu.

Kobiecość i męskość po polsku

Zastanawiam się co to znaczy kobiecość, a co męskość –  u nas, w Polsce. Niestety, nawet po namyśle mam problem, aby zdefiniować w miarę wyczerpująco te pojęcia. Wydaje mi się, że słowa te są ściśle związane z kulturą. Zarówno kraju, jak i i tą mniejszą – bliższą nam – czyli kulturą najbliższego otoczenia. I dlatego też myślę, że nie można rozpatrywać wszystkich kobiet i wszystkich mężczyzn danego kraju ogólnie.

W Polsce mamy przecież mnóstwo różnych środowisk, gdzie są ludzie o różnym wykształceniu, doświadczeniach i podejściu do życia. I myślę, że to tu tkwi sedno problemu feminizmu we współczesnym świecie. Zaryzykowałabym wręcz stwierdzenie, że w niektórych środowiskach to nie feminizm (a raczej jego brak), jest problemem, a… maskulizm. Tylko mężczyźni tak głośno nie mówią o swoich problemach/potrzebach, dlatego maskulizm jest wciąż tak nieznanym zjawiskiem, tematem tabu, szczególnie w Polsce. Potrzeba jeszcze dużo czasu, aby w naszym kraju zarówno samodzielność kobiet, jak i chęć wychowywania dzieci przez ojców nie budziła zdziwienia, a także (co niestety jest wciąż codziennością) agresji wśród ludzi o innych poglądach.

Feminizm to nie tylko Manifa!

Wracając jednak do feminizmu trzeba wspomnieć o inicjatywach prowadzonych przez organizacje feministyczne, mające na celu rozpowszechnianie i przyzwyczajanie ludzi do feminizmu. Chociażby coroczna Manifa na Dzień Kobiet. Mam wrażenie jednak, że nie są one do końca trafne i przemyślane. W świadomości zwykłych ludzi, którzy nie interesują się głębiej problematyką feministyczną, istnieje stereotyp feministki – twardej baby, która dąży po trupach do swoich celów, poniża mężczyzn i uważa się za lepszą. I według mnie manifestacje takie, jak np. ta organizowana co roku 8 marca, tylko pogłębiają ten stereotyp, zamiast go zmieniać. Tłum kobiet krzyczących, że mają swoje prawa i wszystko im się należy zdecydowanie odstrasza. Nawet mnie, a uważam się za kobietę świadomą i niezależną. FEMINISTKĘ. Oczywiście, może to jedynie wina mediów, że w ten sposób przedstawiają feministki, że je demonizują, jednak fakt pewnego niesmaku po takich wiadomościach pozostaje.

Wydaje mi się, że zamiast organizowania tych ogromnych przedsięwzięć wystarczyłoby po prostu, aby kobiety – wszystkie – żyły według własnych wartości, własnych przekonań i realizowały SWOJE plany, nie przejmując się tym, co powie koleżanka, jeśli poinformuję ją że nie mam zamiaru mieć dzieci. Bo ta presja bycia doskonałą wciąż jest mocno wpisana w psychikę polskich kobiet. A przecież, jeżeli któraś pani nie chce – nie powinna się zmuszać. Chociaż muszę przyznać, że to wcale nie jest łatwe. Na to po prostu potrzeba czasu i dużo cierpliwości. Ale – jak wiadomo – nadzieja umiera ostatnia. I mam nadzieję, że w tym wypadku jednak nie umrze. 🙂