Aby móc „swobodnie” surfować po sieci w Państwie Środka, trzeba zgodzić się na identyfikację twarzy. Ci, którzy się temu nie poddadzą, trafią na czarną listę, a rząd uważniej przyjrzy się ich aktywnościom.
System Zaufania Społecznego lub System Wiarygodności Społecznej po raz pierwszy pojawił się w Chinach trzy lata temu i wzbudził umiarkowane zainteresowanie. W styczniu tego roku o wspomnianym systemie usłyszeliśmy ponownie – chińska agencja Xinhua zapowiedziała uruchomienie jego testowej wersji z udziałem ochotników m.in. na obszarze Szanghaju. Brzmi niewinnie? Tylko pozornie.
Wyniki przeprowadzonych latem testów zostały opublikowane m.in. przez portal „Wired”, który opisał na czym polega funkcjonowanie systemu. W oparciu o gromadzone w tym systemie dane każdemu użytkownikowi zostaje przyznana określona liczba punktów. Im więcej punktów otrzyma, tym wyższe są jego “notowania”: jawi się jako posłuszny, zaufany, wiarygodny i niesprzeciwiający się władzy.
Dostęp do internetu tylko dla wybranych
Do oceny tego, czy dany obywatel może swobodnie korzystać z internetu, zostanie wykorzystany system składający się z ponad 60 milionów kamer.
Życie bez urządzeń mobilnych i dostępu do sieci w dzisiejszych czasach wydaje się czymś nie do pomyślenia. Dlatego też chiński rząd postanowił ukarać tych, którzy do tej pory oszukiwali system identyfikacji i unikali kamer. Chce zaś nagrodzić osoby, które chętnie dzielą się informacjami o sobie. Jak to wygląda w praktyce?
Od teraz, aby korzystać z dobrodziejstw internetu, trzeba pozwolić na zeskanowanie, analizę danych i przetworzenie swojej twarzy. Ci, którzy się na to zgodzą, będą mogli liczyć na lepszą jakość wirtualnego życia – otrzymają dostęp do zablokowanych wcześniej stron internetowych i aplikacji, będą mogli również złożyć wniosek o nowy numer telefonu.
„Miłe” złego początki?
Do objęcia totalnej kontroli nad swoimi obywatelami chińskie władze szykują się od lat. Służą temu bazy zawierające odciski palców, próbki głosu, dane biometryczne etc. Taki ogrom danych przechowywany jest na rządowych serwerach przez najpotężniejsze spółki z branży IT. Ponadto śledzony jest coraz większy zakres aktywności obywateli. Władza wie już o tym, co ludzie piszą, lubią i kupują w mocno ocenzurowanym internecie. Inwigilacji podlega również aktywność offline – ten, kto robi zakupy lub planuje podróż, musi okazać dokument tożsamości. Dzięki temu coraz bliżej jest już do monitorowania dosłownie wszystkiego, co ludzie robią. Podążanie krok w krok za obywatelem jest tym łatwiejsze, że chińskie miasta oplata coraz gęstsza sieć kamer i sensorów.
System Zaufania Społecznego w praktyce
Dzięki śledzeniu danych z karty płatniczej i konieczności okazywania dowodu System Zaufania Społecznego będzie wiedział, co lubią, co kupują, gdzie bywają chińscy obywatele i czy sumiennie za swoje aktywności płacą. Cenzura internetu pozwoli śledzić aktywność użytkownika w sieci. Dane te zostaną uzupełnione o to, co mają do powiedzenia na temat znajomi, pracodawca, a nawet….urząd skarbowy.
Wszystkie wymienione informacje trafią na koniec do Systemu Zaufania Społecznego. Ten następnie oceni ludzkie działania zgodnie z tym, jakich postaw oczekuje władza od idealnego (a w praktyce totalnie zniewolonego) obywatela. Gdy już konkretna wartość zostanie przypisana na skali, człowiek stanie się liczbą, której wartość jest powszechnie znana.
Co więcej, od tego, ile punktów otrzyma dana osoba, zależy to, jakie ulgi będą jej przysługiwać. “Zaufany użytkownik” będzie mógł swobodnie korzystać z internetu czy szybciej odprawić się na lotnisku. Jeśli będzie ubiegać się o pożyczkę, dostanie ją na lepszych warunkach.
Z kolei ci „mniej wiarygodni” mogą mieć trudności z kupnem biletu lotniczego czy z otrzymaniem finansowanego wsparcia. Mniejsze są także szanse na to, że ich dziecko trafi do dobrej szkoły.
Osobom ze zbyt niską oceną zostanie zablokowany dostęp do aplikacji randkowych. Trudniej im będzie również zamówić taksówkę i znaleźć pracę. Wśród „katalogu kar” znajduje się zakaz wstępu do określonych miejsc i restauracji, zakaz podróżowania i…wolniejszy internet.
Brzmi jak scenariusz jednego z odcinków “Black Mirror”? Niestety realizacja tego scenariusza jest coraz bliższa rzeczywistości.
MS
Źródła: TVN24.pl , geekweek.pl
Krótka historia o tym, jak dla mnie pracowałeś. Czyli jak dziennikarze zamienili się w sprzedawców