Rosyjskie władze zażądały, aby jedna z najpopularniejszych aplikacji randkowych na świecie udostępniła wszystkie prywatne dane użytkowników Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. Agencja będąca spadkobiercą sowieckiego KGB ma otrzymać prywatne wiadomości oraz zdjęcia randkowiczów.
Żądanie jest jedną z wielu podejmowanych przez rząd Rosji prób narzucenia kontroli nad Internetem i użytkowaniem sieci oraz aplikacji. Wcześniej moskiewskie władze m.in. zakazały korzystania z wirtualnych sieci prywatnych (VPN), które ukrywają fizyczną lokalizację użytkownika, i oddzieliły rosyjski Internet od sieci globalnej.
Na początku czerwca państwowy organ regulacyjny ds. komunikacji dodał portal randkowy Tinder do listy prawie 200 podmiotów zaklasyfikowanych jako ,,organizatorzy dystrybucji informacji”. Aplikacje i strony internetowe znajdujące się na tej liście zgodnie z rosyjskim prawem mają obowiązek przechowywania na swoich serwerach danych użytkowników przez min. 6 miesięcy. Na żądanie Federalnej Służby Bezpieczeństwa muszą je udostępnić wskazanym organom.
Stanowisko Tindera nie jest jeszcze znane w tej sprawie i nie wiemy, czy dostosuje się on do rosyjskich wytycznych. Warto jednak podkreślić, że regulamin serwisu jasno określa, że portal będzie współpracował z organami ścigania w razie potrzeby dostępu do danych użytkowników. W przypadku odmowy aplikacja może podzielić los popularnej strony z ofertami pracy – LinkedIn. Witryna nie podporządkowała się nowym przepisom, więc została zablokowana na terenie całego kraju.
Warto dodać, że jedną z aplikacji znajdujących się na liście, jest również Telegram, czyli rosyjski odpowiednik Whatsappa, który w zeszłym roku odmówił podporządkowania się przepisom. Po odmowie władze próbowały kilka razy zakazać korzystania z aplikacji, która jednak nadal działa i ma wielu rosyjskich użytkowników. Mało tego, jest nawet wykorzystywana przez niektórych urzędników państwowych.
Oficjalnym powodem kontrolowania Internetu przez rosyjskie służby jest eliminowanie potencjalnych zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego ze strony terrorystów. Federalna Służba Bezpieczeństwa od kilku lat utrzymuje, że udane ataki terrorystyczne były koordynowane za pomocą zaszyfrowanych wiadomości, wysyłanych za pośrednictwem aplikacji takich jak np. wcześniej wymieniony Telegram. Wykorzystując ten pretekst, władze Rosji zyskują kolejne narzędzia, by na szerszą skalę inwigilować użytkowników. Kreml swój projekt określa jako „zrównoważony, bezpieczny i w pełni funkcjonujący” lokalny Internet, jednak według państwowej agencji informacyjnej RIA-Novosti jest to koncept mocno teoretyczny.
SM
“Fanaberie” Meghan Markle. Czy royalsi mają prawo do prywatności?