Skip to content Skip to footer

Prywatność umiera – czy aby na pewno?

Prywatność jest rzeczą ludzką – chciałoby się rzec. Patrząc jednak na dzisiejsze media, szczególnie te społecznościowe, mam wrażenie, że to coraz częściej przywilej dla nielicznych – przede wszystkim tych świadomych.

Rok 2001r. 12 osób wchodzi do Wielkiego Domu. Widzą go pierwszy raz. Podobnie jak i siebie. Nie znają się, nie wiedzą o sobie nic, ale mają zamieszkać razem. Na 3 miesiące. Może nie wzbudzałoby to wielkich kontrowersji, gdyby nie to, że w domu są kamery. WSZĘDZIE. I nagrywają 24 godziny na dobę wszystko to, co się w tym domu dzieje. To była pierwsza edycja reality show Big Brother – formatu, który sporo namieszał w późniejszym postrzeganiu rozrywki w mediach, oraz w tym, co prywatne, a co na sprzedaż.

Od tego czasu minęło już (a może tylko?) 20 lat. Dziś nagrywanie kogokolwiek już nikogo nie dziwi. Codziennie miliony użytkowników dzielą się swoimi bardziej lub mniej intymnymi szczegółami ze swojego życia. Do sieci trafia wszystko – od zwykłego zdjęcia z ulicy, po transmisję specjalistycznych wystąpień firmowych.

Prywatność jest na sprzedaż. My także?

Pytanie nasuwa się samo – czy to znaczy, że w dzisiejszym świecie wszystko jest na sprzedaż? Joseph Carson, specjalista ds. Bezpieczeństwa w Thycotic twierdzi, że prywatność staje się coraz mniej dostępna. W rezultacie może to zmusić nas do traktowania naszego codziennego życia tak, jakby prywatność już nie istniała. Sama koncepcja prywatności szybko staje się przestarzała, ponieważ osoby fizyczne nadal budują swoją cyfrową obecność w Internecie, a organizacje przenoszą operacje do chmury – w wyniku czego powstają bardziej złożone, globalne systemy. Społeczeństwo przechodzi do kultury influencerów, w której każdy będzie „miał wpływ” lub będzie „pod wpływem”. Platformy mediów społecznościowych nie koncentrują się już na interakcji społecznej – po wprowadzeniu reklam stały się platformami wpływowymi. Dyskusje na temat tego, jak zapewnić prywatność danych, zostały zastąpione rozmowami na temat sposobu wykorzystywania, gromadzenia i przetwarzania danych obywateli.

Christian Wiediger/ Unsplash

Pojawiają się teraz pytania, w jaki sposób obywatele będą zachęcani, a nawet opłacani, do wykorzystywania ich danych, jeśli będą one wykorzystywane do celów marketingowych? Czy wkraczamy w świat „wypożyczania” naszych danych? To już się stało. Korzystając z dostępnych serwisów czy social mediów z góry zgadzamy się na wykorzystywanie naszych prywatnych danych do celów własnych właściciela platformy. I tak – umieszczając zdjęcie czy film swojego dziecka w WhatsApp’ie lub innym komunikatorze, jednocześnie przekazujemy Facebookowi prawa autorskie do niego. Gdzie więc jest ta prywatność? Coraz częściej niestety tylko w nazwie.

Stare problemy – nowe rozwiązania?

fot. pixabay.com

Ale nie wszystko jest jeszcze przesądzone. Dyskusje na temat prywatności toczą się od lat, dzięki temu też, oprócz problemów, powstają rozwiązania. UseCrypt Messenger to nowoczesna aplikacja, która do tej pory jako jedyna zapewnia użytkownikom gwarancję prywatności. Usecrypt to aplikacja szyfrująca dane w połączeniu z serwerem dzięki technologii HVKM. Za pomocą szyfrowania end-to-end można z łatwością zabezpieczyć swoje dane, a następnie przechowywać, wysyłać i udostępniać innym użytkownikom.

Obecnie prawie wszyscy jesteśmy śledzeni i monitorowani 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu: za pomocą kamer dostępnych na ulicy, w budynku, a nawet w naszych telefonach. Sprawdzają nas aplikacje, którym pozwoliliśmy wejść i zadomowić się w naszych domach. Dokładnie tak samo, jak kiedyś w Big Brotherze. Różnica jednak polega na tym, że te 20 lat temu ludzie byli świadomi swoich wyborów i robili to z WŁASNEJ woli świadomi konsekwencji, dziś natomiast to MY POZWALAMY, aby aplikację UŻYWAŁY NAS, nie mając pojęcia z zagrożenia, jakie to za sobą niesie.