Co za power od rana! Czuję, że nie korzystając z social mediów staje się coraz bardziej wolna od nich. Niesamowite, że dzieje się to tak szybko. Jeszcze kilka dni temu bałam się, że bycie offline będzie dla mnie trudne i okrutne. Miałam przekonanie, że minuty będą dłużyły się w nieskończoność, a chęć sprawdzenia moich profili będzie silniejsza. A tu proszę – nie dość, że nie tęsknie, to jeszcze mi z tym dobrze! Dlatego dziś zwrócę uwagę na FOMO.
Wtorek, doba druga bez mediów społecznościowych. Niby dopiero chwila, a ja mam poczucie, że już się przyczaiłam. A wiecie czego bałam się najbardziej zaczynając mój eksperyment? FOMO.
Lęk przed ominięciem. Fear of missing out (FOMO)
Spotkaliście się z tym? Wiecie o czym mówię? FOMO, bo tak w skrócie mówi się o strachu przed tym, co nas omija, określane jest mianem współczesnej choroby cywilizacyjnej. Może to dotyczyć różnych dziecin życia, ale przede wszystkim mówi się o nim w kontekście pracy oraz życia w mediach społecznościowych. Ja skupię się oczywiście na kwestii lęku przed byciem offline. Jak się objawia? Przede wszystkim czujemy, że dzięki urządzeniom mobilnym trzymamy rękę na pulsie, dzięki powiadomieniom nic ważnego nas nie ominie.
Znacie uczucie, kiedy jest wielka impreza, a Was tam nie może być? Niezależnie od przyczyn. No właśnie – macie wrażenie, że coś Was omija, że wszyscy się dobrze bawią, cieszą i śmieją, a Wy samotnie w domu , czy gdziekolwiek indziej, możecie tylko siedzieć i rozmyślać o tym wydarzeniu. I nawet, jeśli w gruncie rzeczy okaże się ono słabe, że nie warto było tam tracić czas to… To wciąż będzie Wam żal, że wiecie to tylko z opowieści, że nie możecie mieć swojego prawdziwego zadania, bo Was tam nie było. Czujecie się wykluczeni, wycofujecie się z życia, pewność siebie słabnie… Zostaje samotność i depresja. Tak, brzmi mocno i kontrowersyjnie, ale tak pokrótce przedstawia się schemat FOMO. Tyle, że zamiast na imprezie, nie ma Was na social mediach. Nie widzicie najświeższych postów, relacji, nie macie czego scrollować. Rośnie poczucie bezsilności.
Jestem uzależniona i potrzebuję pomocy
Internet uzależnia! Chociaż do niedawna jeszcze temat ten był traktowany nieco po macoszemu, dziś już nikt nie ma wątpliwości, że to medium może być bardzo groźne. Dzięki łatwości dostępu do internetu, stał się on obecny niemal w każdym domu. Korzystamy z niego praktycznie w każdej dziedzinie życia, dlatego z łatwością zatraca się cienką granicę, pomiędzy użytkowaniem internetu, a uzależnieniem. Zastanawiacie się teraz, czy problem ten dotyczy również Was? Według Instytutu Psychoterapii MindMed, do diagnozy uzależnienia używa się następujących kryteriów:
- Osoba odczuwa silny przymus psychiczny korzystania z Internetu
- Utrata kontroli nad czasem spędzanym w sieci, osoba nie jest w stanie powstrzymać się od przebywania online
- Wydłużenie się czasu korzystania z Internetu, osoba potrzebuje przebywać w sieci coraz częściej i dłużej, aby uzyskać satysfakcję
- W przypadku braku dostępu do sieci osoba odczuwa przykre emocje, jest rozdrażniona, ma obniżony nastrój (zespół abstynencyjny)
- Osoba rezygnuje z wcześniejszych pasji i zainteresowań na rzecz przebywania w sieci
- Osoba korzysta z Internetu, pomimo wystąpienia negatywnych skutków zdrowotnych i/lub pogorszenia się relacji społecznych
Uzależnienie diagnozuje się, jeśli u osoby wystąpiły minimum 3 z wymienionych powyżej objawów oraz utrzymywały się łącznie przez dłuższy okres czasu w ciągu ostatniego roku.
I co, widzicie jakieś związki ze swoim życiem? Przyznajcie się, kto z Was zaobserwował przynajmniej 3 objawy? U mnie na szczęście jeszcze aż tylu nie było, jednak myślę, że gdyby nie mój eksperyment, mogłabym być blisko tego stanu.
Nie daję sobą manipulować! Świadomość stawiam na pierwszym miejscu
Najważniejsza jest świadomość. Z każdym, nawet najtrudniejszym wrogiem można walczyć, jeśli się go zna. Trzeba tylko wiedzieć, że się ma problem. Wtedy panujemy nad swoim życiem i nie dajemy się zdominować. Co wiec najlepiej zrobić, kiedy zaczniemy mieć, nawet małe, wątpliwości czy nie jesteśmy uzależnieni od internetu? Po prostu go wyłączyć. Jeszcze zanim stracicie kontakt z rzeczywistością i zanim zapędzicie się tak daleko, że trudno będzie się odnaleźć w świecie bez internetu. Najłatwiej nie dopuścić do uzależnienia. I do FOMO.
Im dłużej jestem offline, tym bardziej doceniam ten stan. Analizuję problemy, których wcześniej nie dostrzegałam, staram się dowiedzieć jak najwięcej o działaniu social mediów w życiu człowieka. I naprawdę wiedza, którą teraz mam pozwala mi bardziej świadomie podejmować decyzje odnośnie korzystania z szeroko pojętego internetu. Czuję, że staję się wolnym człowiekiem. Transformacja trwa!