Skip to content Skip to footer

Niebezpieczny wirus szerzy się na całym świecie. Prawdopodobnie też jesteś nosicielem

Atakuje niepostrzeżenie, przez lata może trwać w ukryciu, gdzie namnaża się, multiplikuje i osłabia nasz system. Jedna z najniebezpieczniejszych chorób zakaźnych naszego stulecia szerzy się przez brak ostrożności. Myślisz, że jesteś bezpieczny? Nic bardziej mylnego. Tym wirusem są dziś bezpłatne messengery i komunikatory, z których korzystasz na co dzień.

Marc Schaefer/ Unsplash

Ludzki wirus niedoboru odporności. HIV. Po raz pierwszy świat o nim usłyszał w 1983 r., gdy zidentyfikowali go naukowcy z Instytutu Pasteura. Niemal w tym samym czasie USA stały się epicentrum epidemii AIDS – choroby wywoływanej przez złośliwy wirus – a media na całym globie zaczęły trąbić o ryzyku zakażenia i uświadamiać ludzi na temat zbierającej śmiertelne żniwo choroby. Od tego czasu naukowcy co chwilę ogłaszają sukces: „udało się wyleczyć zakażonego”, „wynaleźliśmy szczepionkę zabezpieczającą przed niebezpiecznym wirusem”, jednak niedługo potem składają broń, bo HIV jest podstępny. Chowa się w zakamarkach ciała, staje się niemal niewykrywalny, po czym znów atakuje. Do dziś, mimo olbrzymiego postępu w leczeniu (a raczej tylko kontroli wirusa w organizmie) pozostaje światową epidemią. Wiele osób żyje z HIV przez długie lata, nie mając o tym pojęcia, bo bezobjawowy okres trwa długo – przeciętnie 8-10 lat. Choroba rozwija się w utajeniu i – jeśli osoba zakażona nie podda się leczeniu – ostatecznie prowadzi do całkowitego upośledzenia odporności chorego.

Czemu o tym piszę? Bo współcześnie na całym świecie szerzy się inny wirus, który działa równie podstępnie. Nie jest jeszcze dobrze zdiagnozowany i – choć media trąbią o objawach – nie nazywają problemu po imieniu. Ale specjaliści, którzy mają z nim styczność na co dzień, wiedzą: jeśli jako społeczeństwo nie dostrzeżemy zagrożenia i nie zareagujemy – wkrótce cały glob ogarnie epidemia.

ROBIN WORRALL/ Unsplash

Wirusem, o którym mowa, są dziś bezpłatne aplikacje, komunikatory i messengery, które na pierwszy rzut oka nie wydają się niczym niebezpiecznym. A jednak uderzają w nasze interesy, osłabiają nas pod wieloma względami. W momencie, gdy przedostaną się do twojego „krwioobiegu”, zaczynają siać spustoszenie. Namnażają się w twoich tkankach, infekują kolejne komórki, a ty przez długi czas nie zauważasz, że dzieje się coś złego.

Mechanizm działania jest prosty: ściągasz aplikację „za darmo”, po czym zaczynasz jej użytkowanie – z tym, że “za darmo” wcale nie oznacza, iż nic nie płacisz za korzystanie. W tym przypadku “za darmo” oznacza po prostu, że korzystając z facebookowego Messengera, WhatsAppa czy Signala płacisz inną walutą niż złotówki, euro, dolary. Walutą są twoje dane. Na podstawie twoich zachowań algorytmy określają poglądy polityczne, poziom inteligencji, zasobność portfela, a nawet orientację seksualną. Wszystko po to, by Tobie sprzedać reklamę, a reklamodawcy Ciebie – target, grupę spersonalizowaną.

NordWood Themes/ Unsplash

Za każdym razem, gdy korzystasz z „bezpłatnej aplikacji”, oddajesz administratorom całą swoją prywatność, pozwalasz patogenom wniknąć do swojego ciała. Udzielasz im prawa do czytania twoich wiadomości, słuchania rozmów, handlowania swoimi najbardziej prywatnymi informacjami. Data urodzenia, NIP, hasło do konta bankowego, nr dowodu osobistego – jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek w sieci zapisałeś te informacje – miej pewność, że nie zginęły w odmętach sieci; są w niej, krążą, lepiej lub gorzej schowane. A Ty nie masz żadnej kontroli nad tym, gdzie, kiedy i do kogo te dane trafią. Tak samo jak od momentu zakażenia nie masz kontroli nad wirusem, który wkrada się do twojego systemu.

Przez długi czas nie zdawałeś sobie z tego sprawy, prawda? „Co złego może mnie spotkać, jakie znaczenie ma to, że w zamian za możliwość wysłania wiadomości udostępnię swoją lokalizację?” – myślałeś. Byłeś w błędzie. Korzystając z bezpłatnych aplikacji, komunikatorów, maili, akceptując regulaminy bez zagłębiania się w drobny druczek – codziennie wystawiasz się na niebezpieczeństwo. Być może wciąż powątpiewasz w to, że i ciebie mogą dotknąć skutki choroby, która się szerzy. Ignorujesz zagrożenie, jakie niesie twoja gotowość do obnażania się w sieci. Nie jesteś ostrożny, bo naiwnie wierzysz w to, że nie przydarzy ci się nic złego. Serio? To nie jest zdrowe myślenie.

Najwyższa pora to zmienić, zatrzymać namnażanie się wirusa, zanim ten z HIV zamieni się w AIDS.

AJ