Mam dość – wielu rzeczy, ale ostatnio najbardziej chyba tego, co robi ze mną Facebook, WhatsApp, Gmail, Instagram, Amazon. Mam dość tego, że dali mi aplikację „za darmo”, więc teraz im płacę – klikaniem, szerowaniem, słaniem wiadomości i wszystkimi tymi informacjami, które oni potem sprzedają za miliony monet.
Choć nie, w sumie chyba nie tego mam dość. Zuckerberg i pozostali „giganci” traktują mnie – nas wszystkich! – jak mielonkę z piachem, bo po prostu mogą. Mają z tego kasę, dzięki której mogą spędzać wakacje w kurortach lepszych niż Modlin, więc nie byliby zbyt mądrzy, gdyby nagle zaczęli zachowywać się w przyzwoity i ładny sposób.
Mam dość tego, że pozwalamy im na to z jakąś trudną do opisania beztroską. A jak będzie się rozwijać obecna sytuacja i do jakich konsekwencji doprowadzi? Żeby to przewidzieć, nie trzeba mieć głowy jak satelita i inteligencji Elona Muska. W rzeczywistości, w której nasze dane krążą niczym gwiezdny pył po tym internetowym kosmosie, zaraz w nas po prostu odwiedzi jakiś bardzo duży meteor i raz na zawsze zrobi porządek.
Mam dość tego, że zamiast pomyśleć, wolimy siedzieć na bombie. A gdy bomba wybuchnie, będziemy się dziwić: ale co to?, ale jak to się stało? Dziwię się, że mamy tak mocne nerwy, jakbyśmy byli co najmniej bohaterami „Mission Impossible: Fallout” (świetny film, polecam) – bo nie wiem, czy nawet Tom Cruise będzie w stanie uratować nas za dwie sekundy dwunasta.
Mam dość tego, że tak bardzo nas rozpiera ego, że musimy wkładać do sieci wszystko, co nas dotyczy (a nawet więcej) – bo każdy dziś marzy, by zostać królową ludzkich serc. Siedzimy więc przed telefonami i laptopami przekonani, że jesteśmy lepsi niż Kardashianki, szerujemy swoje najbardziej prywatne informacje i żebrzemy o każdego lajka. No i oczywiście cieszymy się, że możemy bez ograniczeń rozwijać się w tym kierunku, bo media społecznościowe są „bezpłatne”!
Prawa człowieka, wolność i równouprawnienie – strasznie nas to wszystko obchodzi (potrafimy godzinami debatować na WhatsAppie, jak bardzo się ze sobą w tych kwestiach zgadzamy) – ale jednak nie tak bardzo, jak to, że brakuje stojaków na rowery przed ulubionym Starbucksem.
Istnieją przypadki, wobec których medycyna wydaje się bezradna, i obecnie chyba wszyscy jesteśmy takim przypadkiem. Wszyscy powinniśmy przejść intensywny i przyspieszony kurs pod tytułem „Jak nie być głupimi” – choć przecież nie być głupim jest dość łatwo. Sprawa jest tylko nieco bardziej skomplikowana niż instrukcja obsługi tostera. Wystarczy myśleć i wyciągać wnioski. Nawet nie jakoś bardzo dużo myśleć, żeby nie bolało. Bo przecież już chyba nawet na Pudelku pisali, że prywatne dane to ropa naftowa naszych czasów, więc jeśli mamy choć kroplę oleju w głowie, czegoś tak cennego nie powinniśmy rozdawać za darmo.
AJ
Przypadek Kingi Rusin. Nie popełnij podobnego błędu