Z dobrodziejstw satelitów korzystamy na co dzień. Dzięki nim mamy prognozy pogody, telewizję czy możliwość komunikowania się poprzez urządzenia mobilne. Niestety – jak kij ma dwa końce, a medal dwie strony, tak każda technologia ma swoje minusy. W tym przypadku chodzi o zawłaszczanie naszej prywatności.
W roku 2013 policja w Grants Pass w stanie Oregon dostała informację, że niejaki Curtis W. Croft nielegalnie hoduje marihuanę na swojej posesji. Co zrobili gliniarze? Sprawdzili zdjęcia satelitarne wykonane przez Google Earth, które pokazały, że tak w istocie jest. Udali się na miejsce i zarekwirowali 94 rośliny.
Niedawno, bo w 2018 roku, brazylijska policja użyła obrazów z satelity w czasie rzeczywistym, aby zlokalizować miejsce masowej wycinki drzew w stanie Amapa. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, okazało się, że teren służył do nielegalnej produkcji węgla drzewnego. Aresztowano 8 osób.
Chińscy urzędnicy zaprzeczyli lub zbagatelizowali istnienie ujgurskich obozów reedukacyjnych w prowincji Xinjang, przedstawiając je jako „szkoły zawodowe”. Członkowie Amnesty International nie dali jednak za wygraną i sprawdzili zdjęcia satelitarne miejsca, w którym one się znajdują. Rzekome „szkoły zawodowe” otoczone były drutem kolczastym i wieżami strażniczymi.
Powyższe przypadki pokazują, że zastosowanie satelitów jest uzasadnione, a czasem wręcz konieczne. Ale co jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli?
Czy korzystanie z takich technologii idzie w parze z regulacjami?
Niestety, innowacyjność zarówno w obrazowaniu satelitarnym i jak i szeroko rozumianej technologii nie idzie w parze ze zdolnością rządów do tworzenia odpowiednich regulacji ich zastosowania. Jeśli nie zostaną wprowadzone bardziej rygorystyczne ograniczenia, pewnego dnia każdy – zaczynając od podejrzliwych małżonków, na organizacjach terrorystycznych kończąc – będzie miał dostęp do narzędzi zarezerwowanych wcześniej dla rządowych agencji szpiegowskich. I wtedy każdy z nas w każdej chwili będzie mógł obserwować siebie nawzajem. Brzmi przerażająco?
Komercyjne obrazowanie satelitarne wydaje się być na ten moment w dobrym punkcie – jest wystarczająco dobre, by zrobić zdjęcie samochodu, jednak nie na tyle wyraźne, by rozpoznać jego markę. Wykonywane na tyle często, aby rolnicy mieli możliwość kontrolowania stanu upraw, ale nie tak często, by śledzić każdy ruch sąsiada czy partnera.
Amerykańskie przepisy federalne ograniczają jakość zdjęć wykonywanych przez komercyjne satelity do rozdzielczości 25 cm. To wystarczająco dobre rozwiązanie, aby zadowolić większość klientów. Dlaczego? Inwestorzy mogą przewidzieć dostawy ropy naftowej z cieni rzucanych wewnątrz zbiorników magazynowych ropy naftowej. Rolnicy mogą monitorować stan wód, aby chronić swoje uprawy przed powodziami.
Teraźniejszość i przyszłość branży satelitarnej – w którym kierunku pójdzie ich wykorzystanie?
W 2008 roku na orbicie znajdowało się 150 satelitów obserwacyjnych, obecnie jest ich 768. Firmy z branży satelitarnej nie oferują obecnie całodobowego nadzoru w czasie rzeczywistym, ale jeśli będzie na to popyt, z pewnością zastanowią się nad stworzeniem takiej usługi.
Obrazowanie satelitarne jest rozwijane w sposób, który inwestorzy i przedsiębiorstwa na pewno będą chciały wykorzystać. Dla przykładu – firma Planet Labs posiada obecnie 140 satelitów, które mogą przejeżdżać przez każde miejsce na Ziemi raz dziennie. Niektóre firmy oferują nawet wideo na żywo z kosmosu.
Firmy analityczne wprowadzają dane wizualne do algorytmów zaprojektowanych tak, aby każdy, kto posiada połączenie z internetem, mógł masowo przetwarzać obrazy. Inwestorzy wykorzystują tę analizę na przykład do oszacowania prawdziwego PKB prowincji Guangdong w Chinach na podstawie światła emitowanego przez nią w nocy. Ale z kolei włamywacze mogą również przeskanować miasto, aby ustalić, kto jest aktualnie poza miastem najczęściej i na jak długo wyjechał.
Firmy z branży satelitarnej i analitycznej twierdzą, że są ostrożne i dbają o poufność i bezpieczeństwo przetwarzanych danych, ale nawet jeśli satelity nie rozpoznają twarzy, obrazy te, w połączeniu z innymi źródłami danych, mogą stanowić realne zagrożenie dla naszej prywatności. “To, gdzie bywasz, w jakich sklepach robisz zakupy, gdzie twoje dzieci chodzą do szkoły, jakie instytucje religijne odwiedzasz, jakie są Twoje wzorce społeczne” – wylicza Peter Martinez z Fundacji Secure World. “Wszystkie te informacje, co do zasady, mogą być łatwo pozyskane” – dodaje.
Co może ochronić nas przed permanentną utratą prywatności?
Niektórzy przedsiębiorcy z branży satelitarnej twierdzą, że nie ma wystarczającego popytu na konstelację satelitów zdolnych do całodobowego monitorowania przy rozdzielczościach poniżej 25 cm, gdyż wciąż jest to kosztowny biznes. Jak się jednak okazuje, i o czym wspomnieliśmy wyżej, zdjęcia w takiej rozdzielczości są już wykonywane komercyjnie. Wydaje się zatem, że jesteśmy tylko o krok od takiego ich wykorzystania.
Mówi się, że satelity nie są w stanie szpiegować w większym stopniu, niż np. drony, będące w stanie zrobić dużo dokładniejsze zdjęcia czy smartfony, które zawsze nas śledzą, nawet jeśli nie wyłączymy GPS… Tutaj nasuwa się jednak pytanie: jeśli robienie komuś zdjęć z ukrycia za pomocą drona nie jest w porządku, to dlaczego zdjęcia robione przez satelitę już się za takie nie uważa?
Jeśli nie chcemy być śledzeni przez smartfon, możemy po prostu zostawić go w domu. Nad satelitami zdecydowana większość z nas niestety nie ma kontroli. I tu jest pies pogrzebany.
Wychodzi na to, że wraz z rozwojem tego typu technologii trzeba będzie jeszcze raz zweryfikować i zastanowić się nad tym, czym właściwie w dzisiejszym świecie jest prywatność. Dopóki nie zostaną opracowane żelazne zasady, traktujące o jej zachowaniu, trudno będzie mówić o stworzeniu przepisów regulujących działanie otaczających nas zewsząd satelitów.
DB
Źródło: psnews.com