Mówiąc najkrócej: wszystko. Lub prawie wszystko. Ile prywatnych mail wysyłasz, co w nich piszesz, jakie strony internetowe odwiedzasz, z kim rozmawiasz przez telefon i na komunikatorach. A jeśli udało ci się zachować jakieś tajemnice, to po oddaniu służbowego telefonu i tak już ich nie będziesz miał.
Twój przełożony zaprasza cię na „szczerą rozmowę w cztery oczy”? Wiedz, że wie. O której godzinie startujesz z pracą, jak często, do kogo i na jaki temat piszesz prywatne maile, kiedy dla przyjemności buszujesz po sieci, piszesz na równego rodzaju messengerach. Narzędzia szpiegujące pozwalają z łatwością podejrzeć wirtualną aktywność pracownika. Nie tylko czytają twoje emaile, ale również wyliczają czas pracy wykorzystywany przez ciebie efektywnie i raportują to to w twojemu przełożonemu.
Szefowanie przez inwigilowanie
Jeśli chodzi o technologię, to jest wiele możliwości. Oprogramowanie monitorujące, stworzone dla administratorów w celu zarządzania siecią i dla ułatwienia rozwiązywania problemów użytkowników, to standard we wszystkich większych (ale i mniejszych) firmach. Przy wykorzystaniu zdalnego pulpitu, dostępnego w wielu systemach operacyjnych, administratorzy systemu mają dostęp (przez sieć lokalną lub Internet do komputera), na którym działa ta aplikacja. Dzięki temu mogą rozwiązać problem ze sterownikami czy zainstalować drukarkę, ale również bezkarnie podsłuchiwać i podglądać.
Statlook, Aero Admin, Oko Szefa czy Wirtualny Nadzór to tylko początek długiej listy programów umożliwiających monitoring i zapis poczynań pracownika. Pod względem funkcjonalności aplikacje te działają podobnie: rejestrują wprowadzenie danych z klawiatury, robią zrzuty ekranu w wyznaczonych odstępach czasu, zapisują uruchamiane programy i odwiedzane strony internetowe. Dostępne są zarówno w wersjach płatnych, jak i darmowych, a ich instalacja jest równie prosta jak korzystanie z nich. Daje szefom-szpiegom dostęp do całego arsenału potencjalnie kłopotliwych in formacji o pracowniku.
Szpiegowanie jest tanie
To samo dotyczy urządzeń mobilnych, w tym telefonów służbowych, o czym jednak mówi się znacznie rzadziej. Na rynku dostępnych jest wiele programów pozwalających na bezproblemowe zarządzanie dyrektorom czy pracownikom IT nawet kilkoma tysiącami urządzeń jednocześnie, niezależnie od tego, z jakich systemów operacyjnych korzystają (Android czy iOS).
Oprogramowania takie jak choćby SpyPhone w sposób niezauważalny dla użytkownika smartfona sposób monitoruje jego działania, począwszy od wysyłania SMS-ów, przez śledzenie komunikatorów (Messenger, Skype, WhatsApp itp.), aż po podsłuchiwanie rozmów telefonicznych i podglądania haseł.
Tego typu oprogramowanie bez problemu również lokalizuje telefon (by w razie draki móc ci udowodnić, że np. nie byłeś w domu, kiedy miałeś pracować z domu), no i oczywiście robi też zrzuty ekranu telefonu. Aplikacje szpiegujące umożliwiają też zazwyczaj dwojaki podsłuch rozmów: w czasie rzeczywistym poprzez zdalne, utajone włączenie się do rozmowy, oraz nagranie rozmowy, którą można odsłuchać po zalogowaniu się do panelu klienta.
Pracodawca (lub jego szef IT) przed wręczeniem ci telefonu służbowego konfiguruje działanie programu szpiegującego przez panel www (korzystając ze swojego komputera czy urządzenia mobilnego) i w ten sam sposób ogląda materiał, który zebrał program. Co istotne, aplikacja monitorująca twój smartfon działa w utajony sposób — nie jest ani widoczna jako aplikacja, którą z poziomu komórki może uruchomić użytkownik, ani nie wpływa negatywnie na działanie smartfonu.
Sprawdzanie także po rozstaniu
No dobrze, ale czy to jest w ogóle legalne? A jakże! Z jednej strony pracodawca nie może stosować środków nadzoru, które naruszają godność zatrudnionych przez siebie osób, z drugiej jednak strony — nie jest to jednoznaczne to z zakazem przeglądania skrzynek mailowych pracowników czy zawartości służbowego telefonu. Pracodawca ma bowiem prawo sprawdzać, w jaki sposób zatrudnieni korzystają z powierzonego im sprzętu służbowego. Jedyne, co musi zrobić, to powiadomić załogę o tym fakcie.
Schizofrenia? Podwójne standardy? Jak zwał, tak zwał… Chyba jednak każdy przypomina sobie sytuację, w której po rozstaniu się z dotychczasową firmą musiał zwrócić pracodawcy służbowy smartfon. Niby wszystkie dane zostały z niego wcześniej wykasowane, ale czy na pewno nikt niepożądany nie uzyska do nich dostępu?
Anna Jastrzębska
O tym, czy po przywróceniu ustawień fabrycznych w telefonie i zdaniu go ekspracodawcy masz gwarancję, że nikt nie pozna twojej historii na komórce, a także o tym, jak się zabezpieczać przed wścibskim pracodawcą, czytaj w 2. części tekstu – klik .
“Fanaberie” Meghan Markle. Czy royalsi mają prawo do prywatności?